Spójnia, grudzień 2009
Każdego dnia wychodzę z domu i idę przed siebie. Zamieniam się wtedy w zamyśloną, odizolowaną od świata dziewczynę. Przybieram kamienny wyraz twarzy, zakładam słuchawki i udaję, że nie zauważam mijających mnie ludzi. To, co jest mi obce, wydaje się może nie gorsze, ale straszniejsze. Tego dnia wyglądałam jak zawsze, szłam tak samo szybko i liczyłam minuty, które minęły od wyjścia z mieszkania. Zatrzymałam się przed przejściem dla pieszych, a obok mnie stanęła dziewczynka w różowej kurtce i z trochę ciemniejszym tornistrem na plecach. Przeszłam na drugą stronę ulicy, skręciłam w lewo i kontynuowałam swoje liczenie, ona szła obok. Przyspieszyłam kroku, aby ją zgubić, ale ona przyspieszyła razem ze mną. Zwolniłam, znów dopasowała swoje tempo do mojego. Nie odpowiadało mi jej towarzystwo, chociaż nic nie mówiła, nie dotykała mnie, a co najdziwniejsze, nawet nie spoglądała w moją stronę. Pierwsze, co pomyślałam: "Ale ma ubaw!", odwróciłam głowę w jej stronę, ale jedyne, co ją interesowało, to zakręt na końcu ulicy. Chciałam zapytać, czego właściwie chce, ale cokolwiek to jest, nie życzę sobie tego. Nie odważyłam się. Zadzwonił telefon, więc przystanęłam i zaczęłam go szukać, nie była na tyle śmiała, aby stanąć razem ze mną. Nagle usłyszałam za sobą gruby głos. Mężczyzna rzucał mięsem, aż uszy więdły! Różowa kurtka była już trochę przede mną, odwróciła się i równocześnie przyspieszyła kroku. Zrozumiałam. Zmniejszałam pole widzenia mężczyzny, a ona zaczęła biec i zniknęła za zakrętem.
Nie wiem, kim był on, a kim mała różowa kurtka. Mogę się tylko domyślać i snuć własne zakończenia całej sytuacja, nie dowiem się jednak na pewno, o co chodziło. Bałam się. Odprowadziłam ją wzrokiem do końca ulicy. Wstyd się przyznać do pierwszych osądów, których dokonałam, kiedy dziewczynka stanęła obok mnie. Nie mogłam wiedzieć!
Kiedy tylko zgubiłam ją, wiedziałam, że on nie widzi jej również. Odetchnęłam i cały strach minął. Z naprzeciwka szedł uśmiechnięty starszy pan, z okna wyglądała kobieta w średnim wieku. Mnie już nic nie groziło, a tym bardziej różowej kurteczce. Tak szybko jak zaczęłam się bać, przestałam...
Strach to dziwna sprawa. Ma swoje różne odmiany i źródła. Nie chcę rozwodzić się nad lękami i fobiami o mocnym podłożu psychicznym, tylko istotą samego strachu. Boimy się w momencie zagrożenia. Nie tylko ludzie, ale każda istota żywa walczy przecież o swoje przetrwanie. Strach pojawia się, gdy dana sytuacja wydaje nam się zła, kiedy nasza podświadomość znajdzie negatywne jej zakończenie. Wywodzi się to z wcześniejszych przykrych doświadczeń, obserwowania świata i skrajnego pesymizmu. Strach nie rodzi się w ciele, jego źródłem jest umysł. Dopiero ten przekazuje informacje, na skutek czego następuje silne napięcie mięśni lub, w przypadku mocno odczuwanego strachu, uniesienie się włosów na głowie człowieka, co jest analogią do jeżenia się sierści u zwierząt. Jest to twór naszego mózgu.
Jego przyczyna i następujące potem konsekwencje są przeróżne. Jedyne, co łączy każde odczucie, choćby najmniejszej trwogi, to wyobraźnia. Spróbowałam to przemyśleć, a następnie wcielić w życie. W zwykłej chwili nie sprawiło mi to najmniejszego problemu, lecz kiedy nadszedł gorszy moment, nie opanowałam swoich emocji, a przekonanie na temat nieistnienia strachu nie miało znaczenia. On jest i już. Potem zaczęłam znów rozmyślać i doszłam do wniosku, że przecież to, co w nas, musi istnieć. Inaczej nie byłoby miłości, smutku ani tęsknoty. Każde uczucie ma swoją wartość i swoją siłę. Czy jest pozytywne, czy negatywne, należy wziąć je na swoje barki i z dumą nieść.
Przyznać się do strachu w okolicznościach odbiegających od normy jest bardzo trudne, a wręcz nieosiągalne. Też mam z tym mały problem, ale za to ukrywanie lęku opanowaliśmy do perfekcji. Kłamiemy, bo wydaje nam się, że w oczach innych staniemy się gorsi. Odczucie strachu równa się ze słabością, ale przecież istotne nie jest wyzbycie się lęku, lecz opanowanie go. Tej sztuki nie sposób posiąść od razu, nie do ominięcia jest mozolna nauka i często nieudane próby. Moja historia powinna być przestrogą. Ukrywanie czegokolwiek, wiąże się z nie odczytaniem, co skutkuje różnie, czasem prowadzi do nieszczęścia. Otwórzmy swoje serca i umysły.
Aby przekonać was wszystkich do zmiany swojego nastawienia na temat wstydu przed okazaniem strachu przytoczę słowa Marka Twaina: "Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu".
Małgorzata Ka