Rajd Bieszczady 2013

Wszystkie informacje o naszej szkole

Rajd Bieszczady 2013

W dniach 28 września – 1 października 2013 r. odbył się rajd szkolny w Bieszczady. Organizatorem i kierownikiem wyjazdu był Pan Marek Kwitek, a opiekunkami Panie: Marta Korzynek, Anetta Duszyńska-Baska, Agnieszka Furman i Agnieszka Kunys-Łukawska. W wyjeździe brali udział uczniowie klas: 1F, 1G, 1A i 3F. Odbyły się trzy górskie wędrówki, podczas których młodzież zapoznała się z następującymi tematami: walki UPA w Bieszczadach, Świat Łemków i Bojków, Granice państwowe w Bieszczadach, Śladami sławnych piór – pisarze polscy w Bieszczadach, I wojna światowa w Bieszczadach, Bieszczadzkie epizody wojny polsko – ukraińskiej, Przyroda Bieszczadów i ich ochrona.

Poniżej przedstawiamy relację Wiktorii Niedziółki, uczennicy klasy 1F.

W dniach 28 września – 1 października uczestniczyliśmy w rajdzie bieszczadzkim. Z Sandomierza wyjechaliśmy w sobotę o godz. 7-ej. Podróż trwała ponad 4 godziny.

Po drodze do Wetliny zwiedziliśmy Solinę. Podczas rejsu statkiem poznaliśmy historię Zalewu Solińskiego, wysłuchaliśmy kilku utworów o Solinie, a później kupiliśmy pamiątki. Około godziny 16-ej dotarliśmy do Ośrodka Turystycznego "Piotrowa Polana" w Wetlinie. Wieczorem całą grupą udaliśmy się na zajęcia integracyjne przy ognisku. Każdy zjadł pieczoną kiełbasę. Były również różnego typu zabawy oraz śpiew przy gitarze w wykonaniu naszego czarującego Czarusia. Po dwóch godzinach spędzonych w miłej atmosferze, poszliśmy do swoich domków. Tak zakończył się pierwszy dzień pobytu w Bieszczadach.

W drugim dniu całą grupą pojechaliśmy na Mszę Świętą do kościoła w Wetlinie, gdzie zachwycał nas śpiewający tam chór. Następnie autokarem udaliśmy się do Brzegów Górnych, skąd zaczęła się nasza trasa: Berehy Górne - Hnatowe Berdo - Przełęcz Orłowicza - Wetlina. Trasa była wyczerpująca. Dowiedziawszy się, że ma ona trwać prawie 6 godzin, załamałam się. Nie wiedziałam, co zrobić: udawać omdlenie czy po prostu przeżegnać się i iść dalej... Po długiej trasie, w pensjonacie czekał na nas pyszny obiad, przygotowany przez pana Tomka. Po obiedzie każdy z nas mógł spędzić wolne chwile w dowolny sposób, np.: grając w piłkę. Tradycyjnie wieczorem spędziliśmy miło czas, integrując się przy ognisku, zajadając kiełbaski oraz pieczony chleb.

W poniedziałkowy ranek, po pysznym śniadanku i porannej toalecie, pojechaliśmy autokarem do Ustrzyk Górnych. Tam przeszliśmy kolejną trasę: Ustrzyki Górne - Wielka Rawka - Mała Rawka - Wierch Wyżniański - Przełęcz Wyżniańska. Na samym początku trasy spotkaliśmy turystów, którzy ostrzegli nas przed niedźwiadkiem. Uznaliśmy, że po prostu sobie żartują. Idąc pod górę, usłyszeliśmy jakieś pomrukiwanie, a po pewnym czasie donośny ryk niedźwiedzia! Podobno był 300-500 metrów od nas. Ciekawe, czy chciałby "przybić ze mną łapę". Po 2 godzinach byliśmy już na szczycie. Strasznie wiało, ale udało nam się zrobić wspólne zdjęcie. Następnym punktem naszej trasy był Krzemieniec, gdzie łączą się trzy granice: polska, ukraińska i słowacka. Zejście było już dla nas "bułką z masłem". Do ośrodka dotarliśmy na godzinę 16-ą, w sam raz na ciepły obiad. Oczywiście po obiedzie mieliśmy czas wolny na gry i zabawy. Przy ognisku wspólnie z dziewczynami i opiekunkami odśpiewałyśmy chłopakom "sto lat" z okazji ich święta. Każdy chłopak dostał po kawałku pizzy. Potem zaczęły się wspólne śpiewy. Przed 22-ą wróciliśmy do swoich domków. Tak zakończyła się ostatnia noc w Bieszczadach.

We wtorek z samego rana zaczęło się pakowanie, z którym każdy uporał się dość szybko. Po śniadaniu pojechaliśmy autokarem do Brzegów Górnych na naszą ostatnią trasę: Brzegi Górne-Połonina Caryńska-Przełęcz Wyżniańska. Trasa nie była trudna, choć na szczycie wiał silny, porywisty wiatr, a na drzewach widoczny był szron. Schodząc ze szczytu, każdy z nas miał okazję skosztowania jagód, rosnących niedaleko szczytu. Były przepyszne. Trasa trwała tylko 3,5 godziny. Po obiedzie pożegnaliśmy się z górami i odjechaliśmy. Podczas powrotu mieliśmy możliwość obejrzenia w autokarze filmu "Troja" w reżyserii Wolfganga Petersena. Do Sandomierza dotarliśmy na godz. 20-ą.

Nasz pierwszy klasowy rajd był bardzo udany. Mogliśmy zobaczyć wiele rzeczy, których na pewno nie zobaczylibyśmy w Sandomierzu, m. in. żmiję, lochę z młodymi, a przede wszystkim piękne bieszczadzkie krajobrazy. Nie mogłabym również pominąć niedźwiadka, którego nie zobaczyliśmy, ale mieliśmy okazję go usłyszeć. Jednogłośnie uznaliśmy, że najdzielniejszą osobą na rajdzie była pani Agnieszka Kunys-Łukawska, która mimo zmęczenia, uczestniczyła w naszych trasach. Jestem bardzo zadowolona z wycieczki i nie żałuję, że na nią pojechałam. Chyba każdy ma podobne odczucia. Mamy nadzieję, że wkrótce również pojedziemy na taki interesujący rajd, oczywiście w takim samym składzie. Kto wie, może tym razem do Zakopanego…